niedziela, 29 listopada 2015

Cotton balls domowej roboty.



Dodając kilka zdjęć cottonów na Facebooka, nie sądziłam, że będą wzbudzały tak duże zainteresowanie. Dlaczego? A to dlatego, że internet aż wybucha od instrukcji typu " Jak zrobić swoje cotton balls?". Przyznam się szczerze, że jedyne o co zapytałam wujka Google to to, jaki klej użyć :) Reszta przyszła sama..

Metod jest dużo. Możemy użyć do zrobienia kul na przykład bandaża, gazy, kordonka, czy zwykłego sznurka. 

To naprawdę nic trudnego. Zaczynamy:

  • Potrzebujemy:
    - balony ( podobno wodne są najlepsze, ponieważ mają idealny kształt kuli... ja użyłam zwykłych)
    - sznurek woskowany
    - klej wikol
    - nożyczki
    - woda


  • Dmuchamy balony na dowolną wielkość, jeśli powstają z nich "jajka", albo inne dziwne kształty, nie martwcie się, ponieważ podczas owijania sznurkiem, możemy je jeszcze kształtować.
  • Balony najlepiej zawiązywać na supełek, wtedy będziemy mieć pewność, że nie zejdzie z nich powietrze.
  • Do miseczki nalewamy klej, wodę i mieszamy. Proporcja to na oko: 1 miarka kleju na 3 miarki wody. Nie przejmujcie się, że konsystencja będzie wodnista niczym zwykła woda. Taka ma być. Klej jest na tyle mocny, że po zaschnięciu wszystko jest sztywne.
  • Sukcesywnie maczamy sznurek w miseczce (Wygodnie jest, kiedy jedna osoba rozwija sznurek i macza w kleju, druga automatycznie obwija balon już mokrym sznurkiem)
  • Zaczynamy nakładanie sznurka na balon. Obwijajcie we wszystkie strony, nie ściskając za mocno, ale ewentualnie tak, żeby nadać balonowi kształt kuli. Zostawcie miejsce na późniejsze wyjęcie balonu (najprościej na wentylku balona).
  • Kiedy stwierdzicie, że ilość nałożonego sznurka jest wystarczająca, ucinacie go i delikatnie zahaczacie w dowolnym miejscu. (Wkładacie delikatnie końcówkę pod jakieś poprzednie pasmo. Nic nie zawiązujcie, bo to bez sensu. Wszystko się ładnie sklei)
  • Teraz wieszamy nasze cottonki na suszarkę, przypinamy ładnie spinaczami za wentylki, podkładamy pod suszarkę cokolwiek, ponieważ będzie kapać na 100 %. 
  • Czekamy około 20 godzin aż wyschną.


  • Gdy już wyczekamy nasze 20 godzin bierzemy kulę, przebijamy balon igłą i delikatnie wyciągamy przez wcześniej pozostawione miejsce.

Teraz nasze gotowe cotton balls możemy dowolnie ozdabiać. Mogą posłużyć jako bombki, ale także standardowo jako źródło klimatycznego światła, wystarczy, że włożymy do nich lampki choinkowe.

I jak? Prościzna prawda? :)









środa, 25 listopada 2015

Od starości do młodości, czyli metamorfoza krzeseł krok po kroku.

Cześć!

Jeśli to czytasz, to jestem w siódmym niebie. Dawno mnie nie było, ale mam dobre alibi- praca, praca i jeszcze raz praca! Jestem pełna podziwu dla osób, które łączą ze sobą wszystkie dziedziny życia i czują się w tym jak ryby w wodzie. Chodzi mi przede wszystkim o czas... życie zawodowe, prywatne, prowadzenie 5 kont społecznościowych, bloga, jeszcze znalezienie czasu na posiłki i relax.. szacun! :) Cały czas staram się przede wszystkim "być" i nie zanikać. Korzystając z wolnej chwili ( farba schnie, klej zastyga) chciałabym podzielić się z wami tutorialem. Będzie on dotyczył renowacji krzesła w domowym zaciszu. Uważam, że jestem żywym dowodem na to, że nie trzeba mieć warsztatu, nie trzeba mieć profesjonalnego sprzętu, ani markowych produktów, aby stworzyć małe dzieło sztuki. Wstęp mamy za sobą. To co? Gotowi? :)

Metamorfoza krzesła - krok po kroku.


1. Po pierwsze oglądamy krzesło, nie po to żeby popatrzeć, ale po co, żeby sprawdzić jakich zabiegów wymaga renowacja krzesełka. Jest to bardzo pomocne do zaplanowania etapów pracy. Zadajemy sobie parę pytań np. Czy krzesło ma ubytki? Czy krzesło jest stabilne? Czy będzie wymieniana tapicerka? W jakim stanie jest gąbka? itp. itd. Od tego wszystkiego zależy nasz plan działania. W moim przypadku krzesła miały ubytki, nie były stabilne itd. pokażę Wam wszystko po kolei.




2. Po wstępnych oględzinach zabrałam się za "rozbieranie" krzesła na części pierwsze, czyli to co lubię najbardziej. Zaczęłam od siedzenia. Po zdjęciu szalonego obicia w esy floresy, zobaczyłam, że poducha i sprężyny są w stanie idealnym :) Cieszyłam się jak dziecko, chociaż nie martwcie się, bo gdyby okazała się uszkodzona, to nic trudnego: nowa gąbka, trochę kleju, deska w odpowiednim rozmiarze i można sprostać zadaniu.


3. Wybór odpowiedniego materiału obiciowego nigdy nie jest prosty. Nasza decyzja przeważnie zależy od tego, w jakim stylu, kolorystyce, klimacie jest nasze mieszkanie/dom. Nie neguję oczywiście decyzji o szaleństwach kolorystycznych wśród szarości ścian, wręcz przeciwnie nawet polecam. 



W tym przypadku materiał obiciowy spadł mi z nieba - dosłownie. Podjęłam współpracę z przesympatyczną kobietą o imieniu Karolina. Karola jest wszechstronnie uzdolniona. Ostatnio utworzyła facebookową grupę, w której można zakupić najwyższej jakości materiały obiciowe. Od tych wzorów i kolorów zakręciło mi się aż w głowie, ale jedno mogę powiedzieć z czystym sumieniem: MATERIAŁ PIERWSZA KLASA! :)

Nie będę taka i już podaję linka gdzie można zdobyć takie cudeńka:



Oprócz tego jak wspomniałam, Karolina tworzy wspaniałe rzeczy z wykorzystaniem swoich materiałów. Możecie zobaczyć efekty jej pracy pod nazwą Pufy&Poduchy Home Decor :) Oto kilka z jej autorskich produktów:



4. Wracając do naszych krzesełek, mając już materiał ( w moim przypadku ponadczasowa gruba pepitka ) zabieramy się za obijanie. Co do tego potrzebujemy? Na pewno taker-zszywacz, wiadomo nożyczki, linijka i w moim przypadku ręce Męża, żebym mogła zrobić dla Was zdjęcia z etapów pracy :D

5. Pamiętajcie o tym, żeby obić również spód siedzenia. Będzie to wyglądało na pewno bardziej estetycznie, niż widoczne sprężyny. Poza tym zakrywamy ślady po wcześniejszym takerowaniu. Potrzebujemy do tego kawałek dowolnego materiału ( nie musi być taki sam jak na wierzchu, ponieważ nie będzie go widać). Jeśli nie macie pomysłu na niego, polecam zwykłe prześcieradło w dowolnym kolorze. Raz, dwa, trzy i voilà.. gotowe.


6. Gdy siedzenie jest gotowe, czas odłożyć je na bok i zająć się szkieletem krzesełka. Nie chcę straszyć, ale tutaj już nie jest tak gładko i przyjemnie, ale tragedii też nie ma. Po prostu bierzmy się za robotę :) W każdym możliwym przypadku nie ma co iść na skróty, jeśli na krzesło naniesiona została politura, lakier itd. najlepiej je po prostu ściągnąć do gołego drewna. Troszkę więcej pracy, ale za to później jest łatwiej. Jesteśmy na przykład w stanie pouzupełniać wszystkie ubytki, lub wzmocnić krzesła praktycznie bez śladów wiercenia itp. Do ściągania lakieru użyłam oczywiście niezawodnego zmywacza. Uwielbiam go! Tylko uwaga.. niestety zapach jest bardzo intensywny i dopływ świeżego powietrza przy tym zabiegu jest obowiązkowy! Gdy zmywacz wejdzie w reakcję z lakierem (jakieś 15-20 min) łapiemy za szpachelkę, nożyk, skrobak i ściągamy wszystko. Nie martwcie się gdy po zeskorabniu tej mieszanki drewno jest mokre. Należy odczekać parę godzin i przejść do następnego punktu.


7. Gdy drewno już przeschnie zabieramy się za wzmacnianie krzesła. Co mam na myśli? Najlepiej oprzeć się na na nim i ruszać w różne strony, w tym miejscu gdzie są luzy, należy je wzmocnić. Wkręciki, wiertareczka i wiercimy. Ślady po wierceniu i wszelkie inne ubytki w drewnie traktujemy szpachlówką do drewna. Wcześniej należy odpylić miejsce, na które będziemy nakładać szpachlówkę. Jeśli chodzi o kolor szpachlówki, wybrałam biały, ponieważ od początku wiedziałam, że krzesła będę malować właśnie na biało.


8. Szpachlówka wyschła i stała się już częścią krzesełka. Teraz czas na szlifowanie. Tam gdzie powierzchnia jest płaska użyłam szlifierki, do ciężko dostępnych elementów należy wziąć papier ścierny i zrobić to ręcznie. Szlifujemy wszystko do surowego, gładkiego drewna. Następna rzecz jaką powinniśmy zrobić to wyczyścić nasz stelarz (odpylić, odtłuścić). Możemy użyć odkurzacza a następnie benzyny ekstrakcyjnej, lub zwykłego płynu do mycia naczyń.

Nie wiem czy zauważyliście, ale w krzesełkach brakowało dwóch gałek. Kiedy to zauważyłam, zmarszczyłam czoło i cóż.. miałam problem. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i tak się składa ( nie wiem, czy już pisałam) mam bardzo zdolnego Mężulka. Jak to mówią " Wziął i zrobił", w tym przypadku dorobił.. ;) 


9. Malowanie. Tak naprawdę malowanie zajmuję najmniej czasu z całego procesu renowacji. Po prostu bierzemy pędzel czy wałek i malujemy. Robimy tylko przerwę na czas schnięcia farby miedzy kolejnymi warstwami. Mam tylko prośbę.. malujcie wszystko. Spód krzesła, też należy do krzesła i przydałoby się go również potraktować kolorkiem :) Nie idźcie na łatwiznę, bo przecież diabeł tkwi w szczegółach! Pamiętajcie o tym..
Krzesła pomalowane, teraz postarzamy, czy nie? Ja zdecydowałam się na chippy look, bo po prostu mi się to podoba. Także przecierka była. Na samym końcu zabezpieczamy krzesełka. W tym przypadku użyłam bezbarwnego wosku firmy Starwax. 


10. Teraz przykręcamy siedzenie do stelarza i krzesła gotowe!


Wiecie, że właśnie przeszliście ze mną przez każdy etap metamorfozy? Gratuluję, kurs zaliczony! Teraz możecie wyciągnąć krzesełka z piwnic, czy garaży i brać się za robotę :) Mam nadzieję, że odebraliście to jako " nic trudnego, każdy tak potrafi". Będzie mi niezmiernie miło!! Oczywiście, że potraficie! Mało tego.. Ile Was, tyle pomysłów, wzorów i kolorów :) Zrobicie mi ogromną przyjemność, kiedy podzielicie się ze mną efektami swojej pracy i dokonanymi metamorfozami! 

Żeby dopełnić ten obszerny tutorial, zdjęcia krzesełek w całej okazałości.

Trzymajcie się cieplutko!

Ola.













wtorek, 27 października 2015

Drugie życie błękitnej "Damy"

   
    Kto śledził ostatnio profil MetamorfOli na Facebooku czy Instagramie ten wie, że ostatnimi czasy często wspominałam o nowym projekcie. Muszę przyznać, że pochłonął mnóstwo czasu i mojej cierpliwości, ale wiecie co? Było Warto! Zatem przedstawiam Wam: Rower.. Dobrze przeczytaliście: Stary błękitny rower. Historia nie jest długa, ale ciekawa. Klientka zwróciła się do mnie z prośbą o stworzenie kwietnika. Od razu pomyślałam, że nie ma sprawy.. błahostka. W drugim zaś zdaniu dodała, że ma to być kwietnik stworzony właśnie z roweru. Nie powiem, bo w danym momencie pomyślałam o kilku rzeczach na raz, np. Jak? Po co?, a później: Dlaczego sama wcześniej nie wpadłam na ten pomysł?! Okazało się, że 'kwietnikowy rower' ma być prezentem. Po uzgodnieniu wszystkich spraw zabrałam się do pracy.. 

Pokażę Wam może najpierw jak wyglądał. Hmm stary, brudny, obtarty, ale miał pewien urok, sama nie wiem.. może przez to, że był błękitny? ...


   Z góry przepraszam za jakość zdjęć, ale byłam zmuszona przenieść się na jakiś czas z błękitną strzałą do piwnicy, a tam wiadomo.. słoneczko raczej nie świeciło :) To jak Wam się podoba? Ładna damka, prawda?
    
    Dosyć gadaniny, zabieramy się za robotę. W pierwszej kolejności rower został rozebrany na części pierwsze. To za sprawą męża. Nie chcielibyście widzieć jego miny jak powiedziałam, że nie trzeba rozbierać i pomaluje w całości tak jak jest.. Tak więc rama roweru wyglądała jak na zdjęciu poniżej, dodam tylko, że została potraktowana szlifierką, a tam gdzie dojścia nie było to oczywiście ręcznie papierem ściernym.


    Jak już rama została wyszlifowana, wyczyszczona i oczywiście odtłuszczona w miejscach, gdzie była możliwość zetknięcia się ze smarem, czy innymi substancjami, zabrałam się za pozostałe części damki. 

    Wyglądało to mniej więcej tak, że brałam rowerową część, powiedzmy np. koło i czyściłam papierem ściernym, następnie mocniejszym środkiem przecierałam.. szprycha po szprysze, śrubka po śrubce, rurka po rurce... Pracochłonne bardzo, ale jak chce się uzyskać pełen efekt to trzeba zakasać rękawy, usiąść, włączyć radio i po prostu to robić :)

Zdjęcia zrobione przed czyszczeniem... Sami widzicie... wszechogarniająca RDZA! (nawet pajęczynka pod siodełkiem się załapała :)



    Po generalnym szlifowaniu i czyszczeniu, zabrałam się za malowanie. I teraz ważna kwestia: Rower będzie prawdopodobnie stał w ogrodzie, więc należy uwzględnić warunki atmosferyczne i zastosować odpowiednią farbę. W tym przypadku wybrałam bezkonkurencyjną szybkoschnącą gruntoemalię na rdzę. Schnie naprawdę szybko, kryje idealnie i jest odporna na warunki atmosferyczne. Ach no i jest dostępna w wielu, różnych wersjach kolorystycznych. Oczywiście wybrałam biały połysk :) Jedynym minusem jest jej zapach.. ale to chyba wiadomo. Do malowania każdego elementu używałam pędzelka do emalii. 




    Zeszło troszkę czasu na pomalowanie każdego elementu, nie obeszło się też bez małych wpadek, typu: przyklejenie pedała do stołu, bo przecież wysechł już dawno.. Nie.. nie wysechł.. był świeżo pomalowany, to ja po prostu pomyliłam strony, pedała również :) Oj nie oszukujmy się, nikt nie jest idealny i takie rzeczy się zdarzają. W momencie, gdy każda część była pomalowana, wyglądało to mniej więcej tak: 



    Tak naprawdę pozostawiono mi wolną rękę, tak jak lubię.. ach ta moja inwencja twórcza :) Na samym początku wyszłam z założenia, że jak rower ma być biały, to ma być biały. Jak wszystko - to wszystko. Może Was to troszkę zdziwi ale dosłownie każdy element roweru jest biały; na wierzchu, wewnątrz, pod spodem.. gdzie się da. Także opony nie mogły być inne jak tylko białe. Na szczęście farba do metalu genialnie kryje gumę.. Szacun! Z wiadomych względów opony i łańcuch zostały zamontowane i pomalowane dopiero na końcu. Jak wyschły, zaczęło się składanie "kwietnika". 
    
    Nie trzymam Was już w niepewności, bo pewnie jesteście ciekawi efektu końcowego. Dodam tylko, że koszyki również zostały pomalowane tą samą farbą, żeby nie było niespodzianki jak spadnie letni deszczyk :)

Oto nowe życie błękitnej damy w całej okazałości:














Piękna ozdoba ogrodu i nie tylko.. Jeśli ktoś ma troszkę miejsca w domu, to podsuwam taki pomysł :)




    Na podsumowanie chciałabym podzielić się z Wami definicją upcyklingu, ponieważ na pewno każdy z Was miał z tym styczność, lecz niekoniecznie o tym wiedział.

Upcykling – forma przetwarzania wtórnego odpadów, w wyniku którego powstają produkty o wartości wyższej niż przetwarzane surowce. Proces ten pozwala zmniejszyć zarówno ilość odpadów, jak i ilość materiałów wykorzystywanych w produkcji pierwotnej.

Widzicie? Upcykling jest wszędzie!

    Nawiązując do tematyki rowerów oraz upcyklingu, mam dla Was jeszcze parę przykładów na zastosowanie roweru, albo jego części do stworzenia cudownych przedmiotów.. Ja się w nich zakochałam a Wy? 







źródło


   Mam nadzieję, że troszkę Was zainspirowałam i otrzymaliście dawkę energii, aby stworzyć swoje małe dzieło sztuki:) Nie ma na co czekać.. do dzieła! 

Trzymajcie się cieplutko! :)